Raportuj komentarz

Dlaczego jestem na nie?
Kto myśli ten wie i pani minister też powinna to wiedzieć. Dla tych co jednak nie wiedzą podaję poniższe poniższe wskazówki.
Jak będzie się czuło dziecko, 6-latek, pełne jeszcze lęku i nieufności do ludzi jak i swoich możliwości, gdy urodzony w grudniu ma różnicę w rozwoju do dzieciaka urodzonego w styczniu? Prawie cały rok !!! Przecież to w życiu dziecka jest bardzo duży okres, którego nie zrówoważy żaden nauczyciel.
Dlaczego wszyscy są chepi z wizyty pani minister, łącznie z dziećmi? A zapomnieliśmy jak było za komuny, kiedy przyjeżdżał jakis dygnitarz partyjny?
Od czasów kiedy ja chodziłem do szkoły, a było to już 20 lat temu, to poza tym, że zestarzeliśmy (my i nauczyciele), niestety nic tak naprawdę w edukacji się nie zmieniło - a powinno!!!
Czas najwyższy zająć się przestarzałymi i nieefektywnymi sposobami wtłaczenia w mózgi dzieci i młodzieży mało przydatnych informacji. Co w życiu każdego z nas przydało się ze szkoły podstawowej czy średniej, a nawet i wyższej, z tej całej masy bzdur i rozszerzanych programów nauczania? Kolejne wejściówki, zaliczenia, egzaminy i stresy, które niejednego doprowadziły do problemów zdrowotnych i psychicznych w imię "czegoś" co wymyślili sobie zadufani i wszystkowiedzący belfrowie, uważający że jego przedmiot jest bardzo ważny (w czym? gdzie? jak?). Ważny, ale tylko dla niego.
Dlaczego mamy masę nieudacznków wśród magistrów i inżynierów?
Bo liczy się, aby belfer miał robotę. Nie ważne jest czego i jak uczy, ale ważne jest dokręcić śrubę uczniakom i pokazać im kto tutaj jest ważny i kogo trzeba się bać.
Kolejne próby zmian w edukacji, są nie przemyślane i robione przez osoby, które edukację widzą z najwyższych stołków. Wszelkie konsultacje z nauczycielami i dyrektorami szkół są tylko mydleniem i zbędną stratą czasu, a co więcej zniechęcają co inteligentniejszą część nauczycieli, ktorzy coś chcą jeszcze w tym zrobić.
Temat jest szeroki, co najmniej na pracę magisterską.Pozdrawiam wszystkich zdrowo i rozsądnie myślących.