Raportuj komentarz

Na Krośnieńskim lotnisku pracuję od 1967 roku. Od tego czasu okresowo na trawiastej płycie lotniska pojawiały się różne dzikie zwierzęta: lisy, sarny, stado dzików, pojedynczy łoś, zające, bażanty i przepiórki. Nigdy nie stanowiły zagrożenia dla ruchu lotniczego, od którego bardzo stroniły (hałas płoszył je skutecznie). Ich ostoją były stare ruiny i chaszcze lotniska, szczególnie
w jego południowej części. Ta część jest już uporządkowana (jako strefa przemysłowa); podobnie jak reszta przeznaczona na rozmaitą zabudowę (mieszkalną
i przemysłową).
Prawdziwym zagrożeniem były w lotach dziennych i nocnych pasące się przez wiele lat stada owiec i ich nieoznakowane zagrody. Często trzeba było robić unik przed leżącymi pojedynczo w trawie chorymi sztukami. Niewiele brakowało mi do zniszczenia unikatowego śmigła samolotu CSS-13 w trakcie kołowania po locie próbnym - kontrolnym na leżącej w trawie 25 litrowej bańce na mleko zgubionej przez juhasa.
Dzisiejsze ogrodzenie lotniska jest bardzo potrzebne i skuteczne; eliminuje ruch pieszy i pojazdów - osób, które skracały sobie drogę przez pole wzlotów. Nie zdarzy się przypadek najechania na śpiącego w trawie pijaka, czy rozprucia opony na odłamkach butelek po alkoholu ..............