Raportuj komentarz

Spór o 6-latki jest wielowątkowy i nie można w jednym zdaniu tego opisać:

Ale po pierwsze: Niezrozumiały jest argument, że "to rodzić powinien decydować". Otóż ani teraz ani wcześniej nie decydował rodzic. Wcześniej "Państwo" zadecydowało, że masz 7 lat to idziesz do szkoły, później "Państwo" zadecydowało, że idziesz jak masz 6. To gdzie tu wybór rodzica ?

Po wtóre: staliśmy się społeczeństwem bardzo wygodnym. W podtekście - lepiej oddać dziecko na jeszcze rok do przedszkola, niż szybciej dawać do szkoły. Po co ? Bo w szkole są zadania domowe, trzeba się uczyć, są większe obowiązki dla dzieciaka, ale i dla (odpowiedzialnego) rodzica. Więc po co ta szkoła ? Czy to aby nie jest troszeczkę wygoda nas - dorosłych ? Ale i kamyk do ogródka nauczycieli - może nie trzeba zadawać aż tyle zadań domowych ? Może to jest błąd systemu - plecaki, tornistry, podręczniki ?

Po kolejne - szkoła się zmieniła. Nie jest taka, jak za naszych czasów - dziś naprawdę w większości to jest jednak zabawa, niż jakaś poważna nauka. Dziś szkoła to jest zupełnie inne miejsce, niż my to, które my - dorośli pamiętamy ze swoich lat. Inne klasy, o niebo lepsze warunki. Czy komuś przeszkadzały kiedyś dwie zmiany w szkole ? Nie, było ok - dawaliśmy radę, nikt nie płakał i jakoś było. Dziś jest zupełnie inaczej.

I na koniec (bo nie wierzę, że kogoś z nieprzekonanych przekonałem) - czy pewien związek zawodowy, tak ochoczo popierający PiS nie ma kaca moralnego ? Przecież wiadomo, że będą zwolnienia nauczycieli - i to całkiem sporej grupy - teraz jak i za lat kilka, gdy niż pójdzie wyżej - do klas IV-VI, do gimnazjów i dalej. I co wtedy ? Wtedy będą zwolnienia lub redukcje etatów nauczycieli. I tak własnie ten związek działa na niekorzyść nauczycieli.

Pozdrawiam

Ryszard Ochudzki