Raportuj komentarz

Nie oceniam działania pana J. ale w tym dniu kiedy staliśmy na przystanku PKS był jedyną osobą na dworcu PKS, która podeszła do nas, by powiadomić, ze PKS strajkuje i nie jeździ, po naszej odpowiedzi, że korzystamy z usług innego przewoźnika podziękował i odszedł. Gdzie wtedy byli związkowcy tak walczący o pasażerów, gdzie niepracujący kierowcy, przecież nie każdy ma internet, nie każdy czyta prasę, a na przystankach nie było żadnej informacji nawet takiej, że dalekobieżne, czy innych przewoźników kursują. O kogo więc dbają? No o własne 4 litery, pasażerowie im dyndają i powiewają, a konkurencja na to tylko czeka, by wskoczyć na kurs, na trasę. RDS bo tak się zwie Sączu zarządca dworca i placu manewrowego zadbał o barek kawowy, o kioski z prasą/ wynajmując pomieszczenia/ no i wreszcie o to by z jednego placu wyjeżdżały autobusy różnych przewoźników/ tak było w sierpniu ubr./ , natomiast w Gorlicach nie wolno nam było wjechać na plac odjazdów autobusów, a niektórzy wsiadający przez przypadek dowiedzieli się, że ten autobus nie może odjechać z przystanku odjazdów.
Na własne życzenie PKS strzela sobie w stopę, a potem żale i protesty..... coraz większa konkurencja, coraz więcej ludzi widząc niepewny czas odjazdu organizuje się w grupy i jeździ swoimi autami składając się na paliwo, bo ktoś kto nie gwarantuje dojazdu do pracy, czy powrotu z niej nie może liczyć na coś czego nie gwarantuje przewoźnik "Przezorny zawsze ubezpieczony", a PKS nie i tyle. Dali się ponieść fantazji lat osiemdziesiątych, ale czasy są już inne i strajki też nie te i nie o to.