Raportuj komentarz

Co prawda to nie jestem,ani pracownikiem PKS-u,ani nie korzystam lokalnie z usług tej firmy.Jeżdżę prawdę mówiąc trzy, cztery razy w roku w kierunku Wrocławia kursem nocnym i to wszystko.

Nie bardzo interesuje mnie faktycznie co z tą firmą dalej ma się złego czy dobrego będzie działo.Patrząc jednak na potrzeby innych nie mogę bezczynnie być obserwatorem tylko zapatrzony w głupie tłumaczenia,a zarazem przerzucania winy na kogoś innego.Wydaje mi się że trzeba uderzyć się w piersi samemu zamiast wyszukiwać dla Siebie jakiegoś tam alibi.
To jest głupie tłumaczenie się przed opinią społeczną.Jak kiedyś w głębokiej przeszłości PKS miał markę to na dzisiejszy czas - ja nazywam to dziadostwem.
Ten stan jaki dzisiaj mamy w tej firmie nie wynika z działań na dwóch,lecz dziesięciu co najmniej lat.Wówczas trzeba było otwierać oczy,kiedy był ku temu odpowiedni czas.Teraz kiedy jest się w skrajności i na granicy bankructwa - próżno szukać ratunku.Wołanie o pomoc ma krótkie nogi.Bo minie może pół roku i znów potrzebna pomoc.Czy się komuś podoba czy nie,ale trzeba zastosować system grecki.Na prywatyzację nie ma co liczyć.No bo kto kupi bankruta.
Tłumaczenie natomiast że dzięki związkom zawodowym cokolwiek dobrego wynika to chyba jest obłęd.To znaczy że dzięki strajkom dowiedzieli się jak jest żle?...To znaczy co związki nie mają kontaktów z zarządem?.Powiem tak - nie ściemniajcie.....
Natomiast twierdzenie że w całej Polsce PKS-y mają problemy.To najwyrażniej świadczy o tym jak wyglądają firmy państwowe.Łącznie ze związkami zawodowymi tam działającymi...