Raportuj komentarz

Od 5 lat jeżdżę regularnie do Wróblika. Skrzyżowanie jest niebezpieczne, wąskie, jest utrudniona widoczność. Nikt krzyża nie chce usuwać, a jedynie przesunąć (tym bardziej, że miejsce się znalazło), więc skąd ten problem? Nie chodzi tu o wiarę, a przyzwyczajenie? Jako katolik, nie potrafię inaczej zrozumieć tego postępowania. Myślmy rozsądnie.

P.S. Dziwi mnie, że "obrońcy krzyża" wypowiadają się "nieeleganckim" językiem.