Raportuj komentarz

Mamy prostackie czasy, o kunszcie produkcji typu "Królowa Bona" możemy tylko pomarzyć, zresztą porównanie nie jest trafione - to był serial (kilkanaście odcinków), nie telenowela. To zupełnie inne, wbrew pozorom, formy. Cieszę się, że "Korona królów" powstała, zresztą z odcinka na odcinka jest coraz bardziej interesująco. Świetnie, że produkcja wywołała żywą dyskusję, przynajmniej odetchnęliśmy od wścieklizny bieżącej, choć i ta niesprawiedliwa, zdecydowanie wyolbrzymiona nagonka na Koronę, jest w pewnym stopniu upolityczniona. Normalni, nie podlegający politycznemu sfiksowaniu widzowie, po prostu oglądają albo nie. Ja mogę powiedzieć, że cieszy mnie ta konwencja - prosta, niemal teatralna, bez efekciarstwa za miliony, które na mnie działa odstręczająco. Uwielbiam grę Pani Łabonarskiej jako królowej Jadwigi, w pewnym stopniu przypomina właśnie królową Bonę (Aleksandrę Śląską). Choćby z tego jednego powodu - wspaniałej kreacji tej postaci - warto, bardzo warto, tę telenowelę oglądać.