O 13:30 wystartował pierwszy podjazd wyścigowy, który już po kwadransie musiał zostać przerwany z powodu gwałtownych opadów deszczu w górnej partii trasy. Z mieszanym stanem nawierzchni najlepiej poradził sobie Mariusz Stec, ale jego czas znacznie odbiegał od rezultatów z soboty. Najbliżej kierowcy z Urzędowa uplasowali się zaliczający pierwszy wyścigowy weekend w czteronapędówce Andrzej Szepieniec (+2,524 sekundy) oraz Piotr Ostrowski (+3,376). W ośce bezkonkurencyjny był Marcin Gładysz w Leonie Supercopa, przed Tomaszem Żerebeckim (C2-R2 Max) oraz Marcinem Kózką (Clio).
W drugim podjeździe wyścigowym nawierzchnia nieco przeschła w dolnej partii, ale przed metą wciąż pozostawała mocno wilgotna. Mariusz Stec zaryzykował „medie” i pewnie zwyciężył również w tej próbie, powiększając przewagę nad kolejnym zawodnikiem do ponad czterech sekund. Druga pozycja, podobnie jak w sobotę, przypadła w udziale Rafałowi Grzesińskiemu, najszybszemu w N+2000. Najniższy stopień podium utrzymał Piotr Ostrowski, a, poszkodowany przez loterię oponiarską, Andrzej Szepieniec spadł z drugiego na czwarte miejsce, tuż przed Waldemara Kluzę. Szóstkę uzupełnił Marcin Gładysz, a wśród samochodów z napędem na przednią oś bez turbodoładowania najszybszy okazał się Tomasz Żerebecki.
Miałem trochę farta. – przyznał Mariusz Stec. – Jako jedyny pojechałem na oponie intermediate, która bardzo się przydała. Gdybyśmy wybrali inne opony, mógłbym nie wygrać tego wyścigu. Podjęliśmy ryzyko, które tym razem się opłaciło. Wytrzymałem ciśnienie do końca, więc śmiało mogę powiedzieć, że ten weekend jest nasz!
- Strasznie się cieszę, bo drugie miejsce dzisiaj zdobyłem w naprawdę ciężkiej walce – stwierdził Rafał Grzesiński. – Zaryzykowałem z oponami, opłaciło się i jest kolejne drugie miejsce. Chciałbym wystartować w całym sezonie GSMP, wiadomo że problem jest z budżetem, ale wydaje mi się, że po takim ładnym początku coś się z tego wykręci i pojadę cały sezon.
- Jest się z czego cieszyć – mówił na mecie Piotr Ostrowski. – Pierwszy raz jadę w wyścigu górskim, bardzo mi się podoba ta dyscyplina i myślę, że przejadę cały ten sezon i może następne, jeżeli finanse pozwolą. Trasa w Korczynie bardzo mi się podobała, była i szybka i techniczna, więc było super.
- Jestem umiarkowanie zadowolony. Cieszę się, że dowiozłem cały samochód, program został spełniony, natomiast szkoda mi troszkę miejsca, bo była szansa na lepsze – stwierdził Andrzej Szepieniec. – Przekombinowałem z oponami, nie posłuchałem doświadczonych mechaników. Całemu zespołowi dziękuję za trud, za ciężką pracę, za przygotowanie samochodu, w szczególności Karolowi, który go zbudował.
Tekst i foto: Łukasz Krasowski