Zaloguj
Zarejestruj się
KrosnoCity.pl
 
 
 

Rozmowa z Adamem Munzbergerem

Rozmowa z Adamem MunzbergeremOd kiedy trwa pana przygoda z bluesem?
- Już chodząc do liceum, a było to bardzo dawno, mieliśmy taki zespół jazzowy. Chodziłem do szkoły muzycznej, niektórzy z członków zespołu także. Naszym wychowawcą i nauczycielem był profesor Sieniawski i był bardzo dumny, że ma klasę, która ma swoją własną orkiestrę. 

REKLAMA


Czy zakładając Pro Musica Grand Standard Orkiestra spełnił pan w jakiś sposób swoje marzenie?
- Na pewno tak, bo jest to jakby kontynuacja mojej pasji jazzowej. W latach siedemdziesiątych założyłem przy KHS Big Band – Vitro Band – który był takim reprezentacyjnym zespołem, nie tylko dla hut szkła, ale też dla Krosna i dla całego pionu chemii. W tamtych czasach chemia to była potęga, jeśli chodzi o kulturę. Z tego zespołu wywodzi się między innymi Lora Szafran – w tej chwili jedna z najlepszych polskich wokalistek jazzowych. Właśnie z nami, z Vitro Bandem, zaczynała. Swój wielki debiut miała na festiwalu Złota Tarka – festiwal jazzu tradycyjnego – który to festiwal był wtedy najpoważniejszym, obok Jazz Jembory. Lora Szafran śpiewała z nami – z Big Bandem – a rok później na Złotej Tarce śpiewaliśmy w kwintecie, który też wyłonił się z big bandu. Występ tego kwintetu zakończył się wielkim sukcesem, ponieważ nas puzonista – Roman Pyrek – zdobył główną nagrodę indywidualną na tym festiwalu. Wtedy wszyscy do nas przychodzili – wywiady, radio, telewizja – pytali skąd jesteśmy, gdzie to Krosno. Wszystkie największe, najbardziej liczące się jazzowe zespoły pochodziły z dużych miast – Warszawa, Wrocław, Poznań, Gdańsk – i nagle przyjechali tu z Krosna i zdobyli główną nagrodę. Także to była wielka niespodzianka i dla nas wielkie szczęście. Proponowano nam zaraz trasy koncertowe, ale tak to jest jak się gra z muzykami, którzy nie dysponują do końca swoim czasem, ponieważ grają, a do południa normalnie pracują w zakładach. W takim wypadku na dłuższą metę taki cykl koncertów byłby po prostu niemożliwy. Zagraliśmy kilka, ale później zaczęły się kłopoty z urlopami i niestety, nie mogliśmy już dłużej koncertować.

A jak, w porównaniu do pracy z takim poważnym zespołem, współpracuje się z tak młodą orkiestrą? Czy trzeba włożyć jednak więcej pracy w dopracowanie pewnych spraw?
- Zdecydowanie tak, bo muzyk filharmoniczny po prostu dostaje nuty i mają dwie, trzy próby. Są to muzycy bardzo biegli w swoim rzemiośle. Patrzyłem na cykl koncertów w filharmonii i tam co tydzień jest nowy program, przeważnie z nowym dyrygentem. Z dziećmi pracuje się dłużej, wiadomo, że ich umiejętności są troszkę mniejsze, zwłaszcza, że jest to szkoła pierwszego stopnia. A więc jest to pierwszy etap nauki muzyki. Wymaga to zdecydowanie więcej czasu i pracy, ale daje też ogromną satysfakcję. Kiedy gra się z zawodowcami każdy wie o co chodzi, a przy pracy z dziećmi wszystko powstaje od zera, uczy się je wydobywać pierwsze nutki z instrumentów, a potem nagle po paru latach grają w orkiestrze z dobrym skutkiem. Po tych trzech występach na Galicji bardzo nas chwalono i dlatego nas zapraszają. Żeby występować u boku takich sław, to wszystko musi być już dopracowane, koncert nie może odbiegać za bardzo od produkcji zaproszonych gwiazd. Dzisiaj na przykład, dla mnie, największą gwiazdą jest Wojciech Karolak – legenda jazzu, muzyk o formacie europejskim. Zagrać na koncercie obok takiego mistrza, to dla tych dzieci pamiątka na całe życie.

Na początku było trio, później kwintet – Pro Musica Blues String Band, teraz jest orkiestra dość pokaźnych rozmiarów. Czy ma pan zamiar nadal to rozwijać i dodawać kolejne instrumenty?
- Na pewno nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Znaczy, rozbudowywać orkiestrę do formatu symfonicznej nie ma sensu. W szkole jest tak, że dzieci przychodzą, nauczą się, zdobywają umiejętności i wychodzą ze szkoły, uczy się znowu następnych. Być może będzie jeszcze możliwość dodania jakichś instrumentów dętych blaszanych, sekcji saksofonów. Zresztą sam aranżuję na tę orkiestrę. Właśnie kluczem do sukcesu grania z tak młodymi muzykami, których możliwości są w jakiś sposób ograniczone warsztatowo, jest umiejętność napisania odpowiedniego aranżu tak, żeby było pięknie, a równocześnie żeby dzieci dały radę to zagrać.

Image
Foto. Łukasz Jaracz

Tak jak rozbudowuje się orkiestra, rozbudowuje się także państwa szkoła. Od tego roku wprowadzony został drugi stopień. Dzieci będą mogły zostać w szkole dłużej.
- Tak, właśnie. Ci najzdolniejsi mają teraz możliwość kontynuować naukę w drugim stopniu. Mamy klasę ośmioosobową, także jak na początek to bardzo dobrze. Jest pianistka, jest skrzypek, nowy na tym terenie jest wydział wokalny. Wokalistyki drugiego stopnia nie ma na tym terenie nigdzie. Gabrysia, która dziś śpiewała na koncercie, także kontynuuje naukę. Mamy trzy wokalistki i wokalistę, bardzo muzykalny. Wykładowca jest znakomity- pani Anna Kamalska ( z domu Mikoś), Krośnianka z pochodzenia, jest wykładowcą Akademii Muzycznej w Katowicach, właśnie na wydziale wokalnym.

A jakie są wymagania, jakie egzaminy musi zdać kandydat do szkoły drugiego stopnia?
- Przede wszystkim musi zdać egzamin z kształcenia słuchu, to jest podstawa, najważniejszy przedmiot w edukacji artystycznej. Do tego instrumentaliści zdają oczywiście egzamin z gry na instrumencie, a wokaliści ze śpiewu.
Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów artystycznych.

Agnieszka Ginalska
(także były członek orkiestry Pro Musiki)
  • autor: Agnieszka Ginalska

Skomentuj

Wypełnienie pól oznaczonych * jest obowiązkowe.

 

KONTAKT Z REDAKCJĄ

KrosnoCity.pl
tel. 506327412
redakcja@krosnocity.pl

Dział reklamy i biuro ogłoszeń:
tel. 506 327 412
reklama@krosnocity.pl

Zaloguj lub Zarejestruj się

Zaloguj się

Zarejestruj się

Rejestracja użytkownika
Anuluj