Zaloguj
Zarejestruj się
KrosnoCity.pl
 
 
 

Mindfield - intrygujący i wieloznaczny

Kapela powstała mniej więcej w lutym, może w marcu 2008, na "zgliszczach" (skądinąd bardzo udanego) zespołu Trigger, z którego połowa chłopaków (Kuba-bass i Marcin-perkusja) postanowiła poświęcić się innej formacji (skądinąd bardzo udanej) The 30th Of July, a druga połowa, Panku-gitara wokal i Paweł-gitara, kontynuować współpracę w nowym projekcie. Niemal od razu miejsce za "garczkami" objął stary znajomy Panka, Bobul. I ogólnie zrobiło się "si".Mindfield to nie jest zespół, który w jakikolwiek sposób się ogranicza.

REKLAMA



Jak zaczęła się  wasza przygoda z muzyką? Kiedy dokładnie narodził  się Wasz zespół i z czyjej powstał inicjatywy?

Panku: Z tego co wiem, to wszyscy startowali w okolicach przełomu szkoły podstawowej z liceum. Wcześniej chyba tylko Adam umiał grać "Unforgiven" na gitarze, czym wprawiał w zachwyt jego koleżanki z 5 klasy podstawowej. W każdym razie nasze drogi jakoś tam przeplatały się w przeszłości, gdyż grywaliśmy razem od czasu do czasu. Potem każdy miał swoje projekty i w końcu półtora roku temu oświeciło nas, że możemy zadziałać coś razem. Nasze narodziny nie były okraszone wielką pijacką imprezą ani przypadkowym spotkaniem na szlaku Bardejów - Mszana Dolna. Jednym słowem pełna premedytacja i inicjatywa wspólna.
 
Dlaczego właśnie taka nazwa zespołu, a nie żadna inna?

Paweł: Sprawa jest prosta: dobrze brzmi. Nazwa zespołu jest to coś, co trafia do odbiorcy na samym początku, wiec musi spełniać rolę marketingową, być nośna. Jeśli chodzi o Mindfield, słowo to jest również bardzo niejednoznaczne, pod tym może się kryć bardzo wiele znaczeń. Chcemy, aby nasza muzyka czy teksty też takie były. Bez pseudo poezji i zagmatwania, po prostu wolne do interpretacji. A poza tym trochę śmieszą nas takie bezpośrednie nazwy - typu Masakratory.

Panku: Dokładnie, nie chcieliśmy nazwy zbyt wydumanej, gdyż w większości przypadków brzmi to raczej zabawnie niż wzniośle. Wydaje mi się jednak, że prostota (nie przesadna), może być bardziej intrygująca i wieloznaczna. Zastanawia mnie sens nazewnictwa wielu zespołów, które używają piętnastu tysięcy znaków, okraszają to logo pięcioma tysiącami kresek i są z tego dumne. A ja dumam przed plakatem: „Co to jest za zespół?”

Czy czujecie się  sławni? Jak to jest być kimś znanym? Ludzie poznają was na ulicy, zaczepiają was?

Paweł: Jeśli o mnie chodzi, to zupełnie tego nie czuję. Zespół jest już dobrze rozpoznawalny na naszym gruncie, ale nie jest to muzyka, która trafia do każdego. Nie ma być taka. No a co za tym idzie, nie jesteśmy osobami medialnymi. Ja skupiam się głównie na graniu i komponowaniu, a czy jakiś koleś kiedyś powie: „hej, to gitarzysta z Mindfielda!” - no cóż, miły dodatek.

Panku: Znowu zgodzę się z przedmówcą. Chociaż raz miałem sytuację, gdy ktoś krzyknął za mną - " Pan w zielonej czapce! Proszę się zatrzymać!" - Pomyślałem, że to w końcu jakiś fan. Niestety okazało się, że zastawiłem kolesiowi wjazd do domu. Póki co sławy nie ma.

Jak wiadomo, jesteście zespołem z Jasła, głównie tam koncertujecie. Chciałabym jednak zapytać, czy podoba wam się miasto Krosno? Jak oceniacie tutejszą publikę?

Paweł: Przede wszystkim nie koncertujemy głównie w Jaśle. Tak naprawdę rzadko tu jesteśmy, a ogólnie koncerty gramy dość często. Nie chcemy się stać podwórkową atrakcją. Jeśli chodzi o Krosno, to graliśmy tu kilka razy i zawsze było super. Jest tu duża ekipa ludzi, którzy czują takie klimaty. Miasto powinno być z tego dumne. 

Panku: W Jaśle staramy się grać maksymalnie dwa razy w roku, i zawsze jest miażdżąco. A Krosno? Jako zespół z Jasła bałem się, jakie przyjęcie zgotuje nam krośnieńska publiczność. Jednak obawy były bez sensu. Był to jeden z najlepszych koncertów, jakie graliśmy - a przyjęcie okazało się bardzo gorące. Ze względu na rodziców jestem w połowie jaślakiem a w połowie krośniakiem, więc tym bardziej ucieszyła mnie taka reakcja ludzi i zdałem sobie sprawę z tego, że wszelkie antagonizmy pomiędzy Jasłem a Krosnem są stworzone tylko i wyłącznie przez jakiś durnych pseudokiboli, a nie normalnych ludzi.

Którą  piosenkę z waszego repertuaru lubicie wykonywać  najbardziej?

Paweł: Unchanged.
Panku:  Wszystko poza "Shine".
 
Jakie są  wasze zainteresowania oprócz muzyki?

Paweł:  Każdy z nas ma bardzo dużo zainteresowań, głównie związanych z jakimiś dziedzinami sztuki. Ja osobiście siedzę w fotografii, obaj z Pankiem lubimy grafikę komputerową. Wszystko to ma swoje odbicie w kapeli. Dzięki temu jesteśmy tak jakby samowystarczalni. Jednak wizerunek graficzny jest równie ważny, co muzyka i właśnie dzięki naszym zainteresowaniom sami tworzymy okładki płyt, sami stworzyliśmy naszą stronę internetową, jeżeli trzeba nasze zdjęcie do jakiegoś pisma, sami je robimy i obrabiamy. To naprawdę ułatwia i daje wolność artystyczną.

Panku:
Poza muzyką mogę wymienić wspomnianą już wcześniej grafikę komputerową i fotografię. Oczywiście uwielbiam sport - choć patrząc na mój brzuch to stwierdzenie może wydać się przynajmniej lekko zabawne - no cóż, mało czasu…

Jaki jest wasz największy sukces, jeśli chodzi o scenę muzyczną?

Paweł: Jeśli o mnie chodzi, uważam, że największym sukcesem było wydanie płytki, która spotkała się  z tak dużym zainteresowaniem i przede wszystkim z tak pozytywnymi opiniami. Teraz, z perspektywy czasu, uważam, że można było lepiej skomponować poszczególne numery, ale jak na pierwszy raz, obciachu nie ma.

Panku: Oczywiście, że nasza płyta. Przy jej produkcji pomogło nam wiele szczęścia oraz dziwnych zbiegów losu. Ale tak na prawdę stała się naszą wizytówką, która otworzyła nam wiele drzwi, miedzy innymi do radia, tv i prasy.

Czy oprócz muzyki zajmujecie się jeszcze czymś zawodowo (prywatnie)? Jak wygląda Wasz zwykły dzień, kiedy nie pracujecie, nie koncertujecie?

Paweł: Oczywiście. Jeszcze długa droga przed nami, zanim będziemy mogli pozwolić sobie na utrzymywanie się z muzyki. A biorąc pod uwagę stan polskiego rynku muzycznego i poziom promowania muzyki rockowej u nas, najprawdopodobniej nigdy to nie nastąpi. Ale póki co ja jestem dumnym pracownikiem firmy geodezyjnej, jak również studiuję właśnie ten kierunek.

Panku:  Na co dzień jestem studentem wydziału Architektury i Urbanistyki, oraz oczywiście dorabiam sobie na boku w różnych kreatywnych zajęciach, więc wszystko toczy się kołem muzyka, szkoła, praca.
 
Do jakich odbiorców kierujecie swoje utwory?

Paweł: Przede wszystkim do inteligentnych ludzi o otwartych umysłach, którzy są w stanie zaakceptować różne, dziwne rzeczy, jakie chce im ktoś przekazać, zastanowić się nad nimi i wyrazić własny osąd. Chociaż płytka ‘Snap Of Fingers’ wypełniona była głównie ciężkim, metalowym graniem, ogólnie nasza muzyka nie jest skierowana do ludzi, którym chodzi wyłącznie o machanie głową pod sceną. Nie ograniczamy się pod żadnym względem, więc oczekujemy również odbiorcy, który się nie ogranicza. Nowe kawałki - również bardzo energetyczne - będą zawierały dużo elementów z różnych stron muzyki. Będą skierowane do wymagającego odbiorcy, znudzonego wykonawcami, których można łatwo zaszufladkować, którzy trzymają się tylko jednego nurtu.

Panku: Podstawowe założenia to nie ograniczanie się. Nie jesteśmy kapelą metalową ani hardcore’ową, choć na pewno z tych nurtów się wywodzimy. Jesteśmy zespołem, który gra by zaspokoić swoje twórcze potrzeby. Dlatego komponując kierujemy się tym, czy dany kawałek podoba się nam samym. Staramy się czerpać inspiracje ze wszystkiego, co dobre i interesujące - dlatego tym bardziej cieszy nas to, że jest ogromna grupa osób, dla której nasza muzyka znaczy bardzo wiele. To bardzo miłe, krzepiące i napędzające.

Jakie wydarzenie, zapadło wam szczególnie w pamięć?


Panku: Oczywiście koncerty dla ogromnej ilości osób przed Comą, jak i Acid Drinkers. Miało się wtedy nogi jak z waty.
Paweł: Ja osobiście najlepiej wspominam reakcje publiki na nasze koncerty podczas jasielskiego Krushfestu pół roku temu i krośnieńskiego WOŚPu rok temu. Zwłaszcza drożdżówki. Dziewczyny ze sztabu wiedzą, o co chodzi.
Panku: O tak, drożdżówki to będę pamiętał do końca życia.

Jak dogadujecie się  w zespole?

Paweł:  Z tym nie ma problemu. Oprócz tego, że jesteśmy muzykami jednej kapeli, jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi, których relacje nie ograniczają się jedynie do muzyki. Mamy podobne poczucie humoru (co okazuje się bardzo ważne), podobne zapatrywanie na to, którędy nasza muzyka powinna podążać. Każdy z nas ma swoją rolę do spełnienia w zespole, jeśli chodzi o sprawy około muzyczne i każdy z nas robi to najlepiej jak potrafi. Jest dobrze.

Panku:  Nie skupiamy się na tworzeniu mitów na temat tego, jakimi to nie jesteśmy świetnymi muzykami, ile to nie mieliśmy projektów i z jakimi to gwiazdami nie piliśmy. Jesteśmy pięcioma dobrymi kumplami z Jasła, którzy pomagają sobie, są krytyczni wobec siebie i przyświeca im tylko jeden cel: stworzenie wartościowej muzyki.
 
Jacy są  wasi idole? Wzorujecie się na kimś, czy wypracowany styl jest całkowicie i tylko wasz?
 
Paweł:
W tej muzyce już chyba wszystko zostało powiedziane, więc wymyślenie czegoś zupełnie nowego jest praktycznie niemożliwe. Nasza przewaga polega na tym, że każdy z nas inspiruje się ogromną ilością różnych wykonawców. Wypadkowa tych inspiracji tworzy zupełnie nową jakość, której my sami się nie spodziewamy. To jest najbardziej fascynujące w tworzeniu muzyki.

Panku: Mówiąc szczerze, to dwa lata temu nie powiedziałbym, że będę grał w kapeli, która tworzy tego typu muzę. I to właśnie nadaje smaczku.
 
Macie już  jakieś plany na najbliższą  przyszłość?

Paweł: Przede wszystkim debiutancki album.
Panku: Zaczynamy nagrywać około sierpnia lub września - po przesłuchaniu tej płyty, nikt z was nie będzie już taki sam…

Z Karolem "Panku" Pankiewiczem oraz Pawłem Kędziora rozmawiała:
Katarzyna Janocha
Foto: archiwum

  • autor: Katarzyna Janocha

2 komentarzy

  • Bartek

    Mindfield przerasta resztę naszej podkarpackiej sceny muzycznej o 2 klasy - to taki polski TOOL. Dziwię się, że jeszcze żadna z ogólnopolskich stacji radiowych nie puszcza ich muzyki, bo jest świetna.

    Zgłoś nadużycie Bartek poniedziałek, 01, marzec 2010 22:01 Link do komentarza
  • Bodzio

    NIe moge sie juz doczekac kolejnego albumu bo Snap of Fingers to dla mnie album nie jakas tam EP-ka jak ją skromnie nazywacie. Dawać czadu i kombinować żeby wkoncu ktos przewrócił do góry nogami całą tą polską skomercjalizowaną scenę. Wierzę że dacie radę - bo któż inny ma taki potencjał by tego dokonać
    Pzdr
    B

    Zgłoś nadużycie Bodzio poniedziałek, 15, luty 2010 21:55 Link do komentarza

Skomentuj

Wypełnienie pól oznaczonych * jest obowiązkowe.

 

KONTAKT Z REDAKCJĄ

KrosnoCity.pl
tel. 506327412
redakcja@krosnocity.pl

Dział reklamy i biuro ogłoszeń:
tel. 506 327 412
reklama@krosnocity.pl

Zaloguj lub Zarejestruj się

Zaloguj się

Zarejestruj się

Rejestracja użytkownika
Anuluj