Krośnianie dyktowali warunki
Pierwsza kwarta była bardzo wyrównana – po 10 minutach Stal prowadziła tylko 22:20. Druga część gry to już wyraźna przewaga przyjezdnych. Świetny fragment Leemeta Bocklera dał Biało-Zielonym osiem punktów zaliczki, a do szatni schodzili przy stanie 44:50. Po przerwie krośnianie powiększyli różnicę nawet do 13 oczek (46:59), a później utrzymywali bezpieczny dystans 6–10 punktów. Na początku czwartej kwarty było 73:83 – wydawało się, że mecz jest pod kontrolą.
Katastrofalne pięć minut
Wtedy stało się coś, czego nikt w krośnieńskiej ekipie nie potrafi wytłumaczyć. Dwie „trójki” Trentona Gibsona, seria błędów i fauli gości oraz 44 rzuty wolne gospodarzy (przy zaledwie 16 dla Miasta Szkła) całkowicie odwróciły przebieg spotkania. Stal błyskawicznie odrobiła straty, a ostatnie dwie minuty to już walka punkt za punkt. Nerwy lepiej wytrzymali ostrowianie i to oni cieszyli się ze zwycięstwa 92:89.
Statystyki, które bolą
Krośnianie prowadzili przez blisko 25 minut meczu i mieli miażdżącą przewagę w rzutach za trzy (45,8 % przy 25 % Stali), ale w kluczowych momentach zabrakło zimnej krwi. Najskuteczniejszy na parkiecie był Leemet Bockler – 22 punkty. Solidne double-double zanotował Szymon Brown-Soares (15 pkt + 8 zb.), po 13 punktów dorzucili Quanterrius Jackson i Nikola Radić, a 11 „oczek” dołożył Hensley.
Miasto Szkła pozostaje w dolnej części tabeli, ale po raz kolejny pokazało, że potrafi grać z każdym jak równy z równym. Teraz przed drużyną szybki rewanż – trzeba wyciągnąć wnioski i wrócić na zwycięską ścieżkę. Następny mecz już niebawem. Trzymajmy kciuki!








































