Zaloguj
Zarejestruj się
KrosnoCity.pl
 
 
 

Krośnieński "Wyszynk" to lokal z ponad 100-letnią tradycją!

Galeria "Zawodzie", mieszcząca się przy ul. Okrzei, to jeden z nowszych obiektów w mieście. W dolnej jej części znajduje się restauracja "Wyszynk". Lokal swoją tradycją nawiązuje do czasów sprzed ponad 100 lat, gdy nie było jeszcze nie tylko galerii, ale i samego mostu prowadzącego do obecnej dzielnicy Zawodzie. Dziś przybliżamy tę historię!

REKLAMA


Pierwszy "Wyszynk" powstał jeszcze pod zaborem austriackim, w roku 1911. O tamtych czasach opowiada nam Wacław Krzanowski, były radny miasta Krosna, rodowity Krośnianin.


Świadectwo na prawo handlu napojami alkoholowymi z 1926 roku - pierwsza koncesja.

- Urodziłem się w 1945 roku, więc wcześniejszą historię znam tylko z rodzinnych opowiadań i dokumentów - zastrzega na wstępie. - "Wyszynk" powstał niejako wymuszony przez mieszkańców Zawodzia - mówi Pan Wacław Krzanowski.

Działo się to w 1911 roku. Wielu mieszkańców obecnej dzielnicy Zawodzie, ale też z dalszych miejscowości, pracowało wtedy w tzw. "kawuery" przy produkcji wyrobów z gumy, w tym cholewiaków, które były bardzo potrzebne do pracy przy poszukiwaniach i wydobywaniu ropy naftowej. W tamtym czasie, wiele miejsc, w okolicy, gdzie prowadzono prace poszukiwawcze, było podmokłych.

Dokument potwierdzający udzielenie koncesji dla przedsiębiorstwa gastronomicznego istniejącego od 1911 roku (najstarsza firma w Krośnie) o zewnętrznym oznaczeniu "piwiarnia".

Pismo dotyczące zajęcia części gruntu ogrodu do celów budowlanych kładki liniowej na starych pilotach na czas 2 lat. Dokument z 1 września 1928 r.

- Idąc w teren, pracownicy zatrudnieni "przy ropie" przechodzili obok naszego rodzinnego domu, a babcia z dziadkiem przygotowywali im szynkę lub boczki. Przystając przy domu dziadków na rozmowę i szybką przekąskę, nalewali też sobie wódki - mówi Pan Wacław. - To był ich codzienny rytuał. Coś oczywistego i przez wszystkich oczekiwanego. Taki przystanek na trasie do lub z pracy - dodaje nasz rozmówca.


 
Kładka "na starych pilotach".

Budynek ówczesnego "Wyszynku" znajdował się w tym samym miejscu, co obecna galeria. Nie było jednak mostu. W pobliżu znajdowała się kładka nazywana "na starych pilotach", prowadząca do ul. Zawodzie, która nie przebiegała tak jak obecna ul. Okrzei, a znajdowała się w miejscu, które obecnie jest z tyłu, za galerią. Kładka (ława) także nie była w miejscu dzisiejszego mostu.

W "Wyszynku", na ścianach w restauracji, znajdują się reprodukcje dokumentów i fotografii z tamtych czasów. Widoczna jest na nich między innymi kładka, bród do przeprawy przez Wisłok, a także plan dawnego "Wyszynku". Są to nie tylko pamiątki z dawnych lat, ale historia miejsca i ludzi, którzy tworzyli ówczesny "Wyszynk". A jaki był?


Dowód ubezpieczenia budynku od ognia z 26 lutego 1932 r.
Powszechny Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych, Inspektor Wojewódzki we Lwowie.

Był to drewniany budynek, składający się z dwóch części - wyższej i niższej. W części niższej znajdowała się lada, czyli miejsce, gdzie podawano piwo i jadło. W części wyższej - Pani Józefa -  babcia Pana Wacława, organizowała natomiast wesela i okolicznościowe przyjęcia.

Klienci ówczesnego "Wyszynku" nie zawsze mieli jednak pieniądze na serwowane w lokalu trunki i jadło. Powód? Zakład pracy wypłacał im wynagrodzenie rozłożone na raty, trzy razy w miesiącu. Nie było to jednak przeszkodą ani dla właścicieli "Wyszynku" ani dla stałych bywalców tego lokalu, bo pod ladą był słynny zeszyt.

- W "Wyszyku" funkcjonował "zeszyt". Jeżeli ktoś nie miał pieniędzy, to brał "na zeszyt", a moi dziadkowie wpisywali, np. ile ukroił szynki i że wypił "byka". Co to był ten "byk"? To była metalowa "dwusetka", 200 gram wódki. Gdy dostawał wypłatę, to regulował kwoty z zeszytu. Nie zdarzyło się, żeby ktoś oszukał choćby na grosz! - mówi Wacław Krzanowski. - Ludzie byli bardzo sumienni, nawet jeżeli wypili dużo - podkreśla.

Lokal żył nie tylko dzięki robotnikom mijającym go w drodze do pracy i z pracy, ale też dzięki okolicznym handlarzom. W poniedziałki w Krośnie odbywał się targ. Od strony Spornego i Odrzykonia schodziło się wtedy do Krosna wielu ludzi. Część z nich przychodziła już dzień wcześniej, żeby od rana być na targu. Wielu spało w krzakach u ujścia Lubatówki do Wisłoka.


Plan Wyszynku Piwa Krzanowskiego Henryka, 14 czerwca 1946 r. W tamtych latach - ul. Zawodzie 242.

Pierwszym właścicielem "Wyszynku" był Franciszek Krzanowski (obywatel miasta Krosna i Członek Rady Miejskiej, zmarł 14 sierpnia 1922 roku), dziadek Wacława Krzanowskiego. Później przejęła go wdowa Józefa Krzanowska oraz brat, Stanisław Krzanowski. Była to firma rodzinna i pokoleniowa.


Kładka "na starych pilotach".

"Wyszynk" działał przez cały okres międzywojenny, a także pod niemiecką okupacją.

- Były to trudne czasy. Mój ojciec, Henryk Krzanowski, był żołnierzem gen. Kleeberga oraz żołnierzem AK. Musieli się poddać w widłach Wisły i Sanu, gdzie znaleźli się między Niemcami i Ruskimi. Ci, co złożyli broń Niemcom, szli do niemieckiego obozu, a ci co złożyli broń ruskim do rosyjskiej niewoli. Tych od razu rozstrzelano - opowiada Pan Wacław. Jego ojciec trafił do niemieckiej niewoli.

- Ojciec pracował przy stajni. Przyśniło mu się, że jest przybijany do krzyża. Gdy pytał innych co to znaczy, ktoś mu powiedział: "będziesz wybawiony". I faktycznie, była tam życzliwa kucharka, która przygotowała im prowiant i uciekli. Uciekał przez Śląsk, w tym pomagała mu siostra, przemieszczał się w przebraniu, aż wreszcie dotarł do Krosna. Ale tutaj już były listy gończe. Na dworcu rozpoznał go "folksdojcz", Węgrzyn się nazywał, który natychmiast chciał go zaprowadzić na gestapo.

- Po drodze trafił jednak na Robaczyńskiego, który widział, że Henryk jest poszukiwany i spróbował go uratować. Wykorzystał to, że Węgrzyn był pijusem i zaproponował im wódkę. Tyle, że ojcu nalewał wody. Jak wreszcie Węgrzyn spadł pod stół, to Robaczyński zaprowadził ojca do Dobrzańskiego (on miał sklep pod zamkiem), pod zamek i tam się ojciec ukrywał. Oczywiście przychodził tutaj, nieraz żeby pomóc, bo dziadek już nie żył. Babcia to wszystko utrzymywała - relacjonuje Wacław Krzanowski.


Kładka "na starych pilotach".

To jednak nie wszystko, szwagier Henryka Krzanowskiego, mieszkający na Śląsku, został tam zabity przez niemieckich konfidentów. - Utopili wujka w wannie, wtedy ciotka z małym dzieckiem przyjechała do babki do Krosna - opowiada.  

Jednym z dowodów działalności "Wyszynku" pod okupacją są listy Rózi Margulewskiej. Jak opowiada pan Wacław, kobieta (Żydówka) wraz z synem Jakubem, znalazła schronienie przed Niemcami na strychu budynku, w którym mieścił się "Wyszynk". Bardzo możliwe, że przychodzący do lokalu Niemcy coś podejrzewali. Jeden z nich ostrzegł babcię Pana Wacława przed rewizją.

- Wtedy ojciec odprowadził ich do Jasła - opowiada Wacław Krzanowski. Rózia z synem przeżyli wojnę, przeprowadzili się do Izraela. - Ona żyła dość długo, mamy dziesięć takich listów z podziękowaniami, że mama ją tu przechowała, uratowała. Jakub pewnego razu przyjechał do Krosna w odwiedziny i robił zdjęcia - wspomina.

Ciekawa historia wiąże się też z kapliczką, która wisiała na pobliskiej lipie, a pochodziła prawdopodobnie z nieistniejącego już kościoła po drugiej stronie Wisłoka. Jeden z niemieckich żołnierzy upił się w "Wyszynku" i zaczął strzelać do tej kapliczki. Kapliczka została szybko zabrana z tego miejsca przez Henryka Krzanowskiego i do dzisiaj znajduje się na domu Krzanowskich, wraz z tkwiącą w niej kulą. Tu warto wspomnieć, że w miejscu ówczesnego "Wyszynku", w XVII wieku miał stać niewielka chata z kamienia pokryta gontem, w której serwowano piwo i wysokoprocentowy alkohol.

Henryk Krzanowski po wojnie miał trudności ze znalezieniem pracy jako syn żołnierza wojny polsko-bolszewickiej, przedwojenny wojskowy, który na dodatek nie chciał zapisać się do partii. Przez jakiś czas pracował przy kopaniu dołów pod słupy. Dopiero po 1956 roku został kierownikiem zakładu w Sanoku.

Sam "Wyszynk", jako "Piwiarnia" działał jeszcze po wojnie, do 1949 roku, na ile pozwalały ówczesne realia.



Protokół otwarcia komisyjnego mieszkania ob. Krzanowskiego Henryka zajmowanego przez pracowników zatrudnionych przy budowie mostu w dniu 26 stycznia 1950 r.

Podobna działalność wróciła w to miejsce dopiero po 2008 roku, to jest wraz z wybudowaniem Galerii "Zawodzie". Wszystko wokół wygląda zupełnie inaczej, niż w początkach istnienia "Wyszynku". Dzielnica rozbudowała się, nie ma dawnej "ulicy Zawodzie", obecna ul. Okrzei przebiega w innym miejscu. Nie ma dawnej kładki, w latach 50. XX w. wybudowano most. Nie ma też dawnego budynku, bo to na jego miejscu wybudowano obecną galerię. W galerii powstał też lokal pełniący funkcję miejsca zabaw, spotkań i restauracji. Początkowo pod innymi nazwami i prowadzony przez innych przedsiębiorców, w ostatnich latach ponownie prowadzony przez krośnieńską rodzinę Krzanowskich, która wróciła do pierwotnej nazwy - "Wyszynk".

O historii lokalu, znajdującego się obecnie pod adresem Okrzei 1, przypominają liczne reprodukcje dokumentów, planów i zdjęć, zdobiące ściany lokalu. Jeśli tam będziecie, warto przyglądnąć się, może zauważycie jakąś interesującą ciekawostkę?

Obecnie "Wyszynk" to restauracja z domowym jedzeniem kuchni polskiej i europejskiej, codziennymi lunchami, pizzeria, miejsce spotkań rodzin z pociechami. To również miejsce wydarzeń kulturalno-rozrywkowych, spotkań twórców, czy podróżników, miejsce koncertów i wydarzeń tanecznych. "Wyszynk" organizuje również spotkania biznesowe dla firm, imprezy okolicznościowe, takie jak urodziny, jubileusze, chrzciny, komunie, wieczory panieńskie i kawalerskie.

"Wyszynk" to z pewnością miejsce szczególne na mapie Krosna, nawiązuje do tradycji, do historii miasta i rodziny, która założyła go ponad 100 lat temu, a przede wszystkim lokal gościnny i życzliwy klientom, jak jego pierwsi założyciele - Józefa i Franciszek Krzanowscy.

Fotografie pochodzą z prywatnych zbiorów Wacława Krzanowskiego.

  • autor: Piotr Dymiński

7 komentarzy

  • andre

    Do Krośnianin1 - Nie tylko mieszkańcy Krosna ,,brali" buty z palącej się Wudety - licznie przybyli także mieszkańcy okolicznych wiosek A że musieli pokonać większą odległość nie było już pełnego asortymentu.Dlatego jesienią można było spotkać ludzi noszących dwa lewe lub dwa prawe buty gumowe. To samo dotyczyło numeracji.Podobno kompletacji dokonywano później

    Zgłoś nadużycie andre piątek, 31, marzec 2023 16:19 Link do komentarza
  • Krośnianin1

    Do Pana Andrea. Prawdopodobnie ma Pan rację. Ja to wiem tylko z opowieści, choć blisko mieszkałem. Wiem, że właścicielami Wudety byli żydowscy przedsiębiorcy i od ich nazwisk pochodził ten skrót, ale nigdy nie widziałem go napisanego i dlatego sobie to "dorobiłem". Że Pan Krzanowski powiedział, że w Kawuerach były produkowane wyroby gumowe, to się nie dziwię, bo na pewno przechodzili zarówno pracownicy Kawuerów jak i Wudety i na pewno opowiadali, co robią w pracy. Słyszałem też, że gdy wybuchła II wojna, Wudeta się paliła i ludzie z całego krosna szli, żeby sobie wziąć gumiaki.
    Artykuł bardzo ciekawy. Może najciekawszy z artykułów na krośnieńskich stronach.

    Zgłoś nadużycie Krośnianin1 czwartek, 30, marzec 2023 16:33 Link do komentarza
  • Beredysz

    Pewnie i Wudety, ale to są tak odległe czasy, że Panu Seniorowi Krzanowskiemu z całym szacunkiem można to wybaczyć. Pamiętać takie rzeczy po tylu latach i to jeszcze z opowiadań, to cud, że to pamięta. Bardzo fajny artykuł, wspomnienia też piękne. Sama idea jest najważniejsza :) Życzę temu lokalowi jak najlepiej!

    Zgłoś nadużycie Beredysz środa, 29, marzec 2023 22:54 Link do komentarza
  • Andrea

    Do Pana Krośnianin1 - zgoda w 99% - ten jeden procent dotyczy Wudety - nie funkcjonował skrót WDT-a. W oficjalnych dokumentach to Wudeta nazwa prawdopodobnie od nazwisk właścicieli Wurzela i Daara

    Zgłoś nadużycie Andrea wtorek, 28, marzec 2023 21:53 Link do komentarza
  • norbert81

    Bardzo ciekawa historia. Znam lokal, bywam czasem w niedzielę na obiadku z dziećmi. Jest przytulnie, komfortowo, miła obsługa i smaczna kuchnia. Pracownicy zawsze są uśmiechnięci, życzliwi, porozmawiają :) I ten kącik zabaw dla dzieci z bajkami. Mistrzostwo. Każdemu polecam. Pozdrawiam i do zobaczenia :)

    Zgłoś nadużycie norbert81 wtorek, 28, marzec 2023 16:02 Link do komentarza
  • Stanisław Hejnar

    Państwo Krzanowskich znam od 73 lat . Znałem Pana Henryka , Panią Marię , ich syna Wacława i jego rodzeńswo . Byłem ich sąsiadem który mieszkał naprzeciwko po drugiej stronie Wisłoka.

    Zgłoś nadużycie Stanisław Hejnar wtorek, 28, marzec 2023 13:42 Link do komentarza
  • Krośnianin1

    Autor "zjadł" jedną literę w nazwie zakładu pracy. Nie "kwuery" lecz "kawuery" od skrótu KWR, czyli Krośnieńskie Warsztaty Remontowe, później ZNUN, ZUN a obecnie PGNiG. Jednak to nie w tym zakładzie produkowane były wyroby gumowe, lecz w tzw "wudecie" od skrótu WDT, które mieściły się przy obecnej ulicy Okulickiego, tam gdzie ulica Naftowa kończy się przejazdem kolejowym.

    Zgłoś nadużycie Krośnianin1 wtorek, 28, marzec 2023 13:40 Link do komentarza

Skomentuj

Wypełnienie pól oznaczonych * jest obowiązkowe.

 

KONTAKT Z REDAKCJĄ

KrosnoCity.pl
tel. 506327412
redakcja@krosnocity.pl

Dział reklamy i biuro ogłoszeń:
tel. 506 327 412
reklama@krosnocity.pl

Zaloguj lub Zarejestruj się

Zaloguj się

Zarejestruj się

Rejestracja użytkownika
Anuluj