Zgodnie z Ordynacją Wyborczą z 1998 roku, Krosno w wyborach do Rady Miasta podzielone jest na trzy Okręgi Wyborcze, które obejmują:

Okręg nr 1 obejmuje dzielnicę Krościenko Niżne i Śródmieście oraz Osiedla Grota-Roweckiego i Ks. Markiewicza.
Z kolei okręg nr 2 dzielnicę Białobrzegi i Zawodzie oraz Osiedla Południe, Turaszówka, i Tysiąclecia.
Do okręgu nr 3 należy Polanka i Suchodół oraz Osiedle Traugutta.

Granice okręgów nie uległy zmianie. Zmieniła się za to liczba radnych wybieranych w poszczególnych okręgach. W okręgu pierwszym do tej pory wybieraliśmy 8 radnych, a w okręgu nr 3 tylko 6. Po zmianach wprowadzonych podczas ostatniej sesji w każdym okręgu będziemy wybierać po 7 radnych.

Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw szczegółowo określa ilość wybieranych radnych i liczbę mieszkańców w okręgu wyborczym.

Z jednej strony zapewnia to w miarę równą reprezentację mieszkańców poszczególnych terenów na kolejnych szczeblach samorządu. 
Na przykładzie Krosna widać jednak i negatywne skutki tego rozwiązania.

Nie tylko najlepsi
Skomplikowany system przeliczania głosów na mandaty dla poszczególnych list w poszczególnych okręgach prowadzi do tego, że w Radzie znajdują się nie tylko osoby z największym poparciem wśród mieszkańców.  Z jednej strony byli kandydaci o śladowym poparciu rzędu kilku-kilkunastu głosów, a z drugiej rekordziści, jak obecny zastępca prezydenta, Bronisław Baran, który dostał aż 735 głosów w wyborach do Rady, jako wiceprezydent zrzekł się mandatu radnego.

Taki system promuje osoby, które mogą zapewnić sobie poparcie w danej okolicy. To nawet nie musi być teren całego okręgu wyborczego. Przecież jak pokazały wybory, wynik rzędu 150  głosów nieraz wystarczy by zostać przedstawicielem mieszkańców blisko 50-tysięcznego miasta i współdecydować o jego sprawach. Przecież to jest poparcie poniżej 1% głosujących! Chyba najbardziej pokrzywdzonym przez system wyborczy w ostatnich wyborach był były zastępca prezydenta, Robert Hanusek. Jego wynik był lepszy niż wyniki połowy obecnych radnych, a jednak nie uzyskał mandatu.

Radni lokalni
Nic dziwnego, że później niektórzy radni uaktywniają się na sesji wyłącznie wtedy gdy sprawy dotyczą bezpośrednio ich dzielnicy. Oczywiście jest to również istotne, żadna dzielnica nie powinna być przecież pokrzywdzona, ani faworyzowana. Wystarczy zatroszczyć się o dobry chodnik, parking, ulice w pobliżu kilku bloków w okolicy i wygrana w kolejnych wyborach jest gwarantowana. Przeciętny radny i tak teoretycznie nie musi się liczyć ze zdaniem 2/3 mieszkańców Krosna, bo oni i tak nie mogą na niego zagłosować. Można się zatem skupić na przeciąganiu tej za krótkiej kołdry budżetowej do swojej dzielnicy. Mam wrażenie, że radni nieraz nawet nie wiedzą nad czym głosują, zajmują stanowisko dopiero gdy chodzi o szkołę, parking, ulice w ich dzielnicy. Moim zdaniem ma to związek z tym jak zbudowany jest system wyborczy i jak się w nim poruszamy.

A gdzie miasto jako całość?
Wizja miasta gubi się gdzieś już w czasie wyborów. Takim symbolicznym przykładem może być pan Zbigniew Ungeheuer, który kandydował do Rady Miasta. Bez powodzenia.

Zbigniew Ungeheuer - Klimat Tokajskich Piwnic - Karpackie Klimaty 2008
 

Mało kto ma takie zasługi w promocji Krosna i w wypromowaniu Portiusa, jako jednego z rozpoznawalnych symboli miasta. Dostał 134 głosy, wynik całkiem niezły, szczególnie, że identyczna ilość głosów, tylko z innego okręgu i z innej listy, pozwoliła Darii Balon wejść do Rady.

W przypadku pana Zbigniewa było to za mało, z pewnością też potrafiłby dopilnować, żeby załatano dziury w drogach w jego dzielnicy, za to 2/3 wyborców nie miało szansy docenić jego wkładu w rozwój miasta swoim głosem.
Śledząc od lat prawie każdą sesję Rady miasta Krosna zauważam, że takich ludzi z pomysłem na Krosna jest tam zdecydowanie za mało.

Mamy piękne okolice?
Krosno nie jest samotną wyspą, jest silnie połączone z powiatem i okolicznymi gminami. Musimy z nimi współpracować pod każdym względem. Liczni mieszkańcy powiatu w Krośnie pracują, uczą się, robią zakupy. Granice administracyjne są sztuczne. Czy radni ograniczający się do swojego podwórka mają tego świadomość? Tu aż prosi się o pytania o ulgi dla uczniów z okolic Krosna itp. Nawet w zakresie promocji nie wyobrażam sobie by pokazywać Krosno bez kolebki przemysłu naftowego w Bóbrce, bez Prządek  znanych nawet z podręczników do geografii, bez fredrowskiego Kamieńca czy bez pobliskich miejscowości uzdrowiskowych.

To tylko kilka przykładów. Tymczasem promocyjny film Krosna, pomimo swych zalet z okolic Krosna pokazuje tylko łąkę. Szkoda, bo np. Kielce potrafiły się promować hasłem „Kielce - 7 km do Raju”, w którym chodzi o słynną jaskinię położoną w sąsiedniej gminie.

Piotr Dymiński
Foto: pd/mg/arch