Zaloguj
Zarejestruj się
KrosnoCity.pl
 
 
 

Z wakacyjnego lamusa

Wakacje służą remanentom na wszystkich frontach, czytelniczego nie wyłączając. Człowiek sobie obiecuje, że trochę nadrobi wiedzę o nowościach; przy okazji czasem wpadnie mu też w ręce książka stara, która czekała na swoje odkrycie. A jeśli odkrycie to nie przynosi rozczarowania, tym większa radość amatora literatury.

REKLAMA



Myślałem, że fascynację literaturą austriacką mam już za sobą. Ponad dekadę temu wyczytywałem zarówno prozę Bernharda oraz Jelinek, jak i dramaty Schwaba czy Franzobela. Uzupełniałem tym samym zestaw na półce, gdzie stali już Kubin, Kafka, Musil czy Broch. I w zasadzie sądziłem, że nic ciekawego mnie w najbliższej przyszłości z tej strony nie spotka... Aż do przeczytanego ostatnio wywiadu z Marcinem Świetlickim, który to zachwalał swojego ulubionego prozaika, Herberta Rosendorfera. Wtedy dopadła mnie zarówno żądza lektury tego Austriaka, jak i wstyd, że jego nazwisko gdzieś mi dotąd umykało.

alt

Pewnie, trudno znać całą produkcję literacką świata; jeśli ktoś twierdzi, że przeczytał wszystko, to zapewne nie przeczytał za wiele. Ale okazuje się, że Rosendorfera właściwie trudno przeoczyć: to pisarz bardzo płodny, a przy tym wielokrotnie w przeszłości tłumaczony na polski. Najstarsze wydania sięgają chyba lat 70., najnowsze – przypadają na ostatnią dekadę ubiegłego stulecia. Spośród nich wyróżnię dziś dwie pozycje, które wciąż zalegają na półkach bibliotek i są dostępne za grosze na internetowych aukcjach.

„Cierpienia Ballmana” (Wydawnictwo Przedświt) to jeden z utworów Rosendorfera utrzymanych w kafkowskim duchu. Oto przeciętny sędzia rejonowy o raczej wypalonym autorytecie – z codziennymi zgryzotami familijnymi, ledwo tolerowany w pracy – nie widząc sensu dalszego podejmowania się rutynowych działań, pewnego dnia po prostu nie wychodzi z domu. A to pospolite w gruncie rzeczy wydarzenie skutkuje całą serią okoliczności, które skłaniają głównego bohatera do powzięcia podejrzeń, iż jego dotychczasowe życie było w całości reżyserowane przez innych. Rodzina, znajomi, środowisko zawodowe – wszyscy, jak sądzi, grali i nadal grają role w spektaklu, na którego główny wątek składa się jego właśnie życie. Po odkryciu tego ukrytego mechanizmu oszustwa na masową skalę Ballmann zaczyna postępować bardzo niekonwencjonalnie. Koniec opowieści jest zaskakujący, ale jaki – nie ma sensu zdradzać przed rozpoczęciem lektury.

Natomiast w powieści „Wielkie solo Antona L.” autor idzie jeszcze dalej w tworzeniu nieprawdopodobnej historii: oto tytułowy Anton L. (znowu pachnie Kafką!) budzi się pewnego dnia i stwierdza – bez nadmiernego zdziwienia, a nawet z pewną ulgą – że w jego otoczeniu znikli wszyscy ludzie. Najpierw odkrycie to dotyczy najbliższego sąsiedztwa, ale wkrótce jedyny protagonista przekonuje się, że tajemnicze zjawisko dotknęło całe miasto, z może nawet kraj i świat. No i wtedy dopiero zaczynają się ciekawe obserwacje natury czysto ludzkiej, jaki i – coraz częściej – filozoficznej. Rzecz jasna, zakończenia też nie zdradzę, ale na amerykański happy end raczej nie mają tu Państwo co liczyć.

Jak w życiu.

Tomasz Chomiszczak
Foto: stock
alt

  • autor: Tomasz Chomiszczak

2 komentarzy

  • Malec

    Też nie czaje. Lamus to lamus, każdy wie o co chodzi. Na wakacjach też są lamusy.

    Zgłoś nadużycie Malec sobota, 13, sierpień 2011 02:10 Link do komentarza
  • TLo

    Do słowa "lamus" da się przyporządkować wiele przymiotników - "stary", "dworski", "drewniany", "zrujnowany", "murowany" itd. Ale "wakacyjny"??? A co by to miało razem do kupy znaczyć?

    Zgłoś nadużycie TLo czwartek, 11, sierpień 2011 11:09 Link do komentarza

Skomentuj

Wypełnienie pól oznaczonych * jest obowiązkowe.

KONTAKT Z REDAKCJĄ

KrosnoCity.pl
tel. 506327412
redakcja@krosnocity.pl

Dział reklamy i biuro ogłoszeń:
tel. 506 327 412
reklama@krosnocity.pl

Zaloguj lub Zarejestruj się

Zaloguj się

Zarejestruj się

Rejestracja użytkownika
Anuluj