Zaloguj
Zarejestruj się
KrosnoCity.pl
 
 
 

Jolanta Fajkowska: Za dużo widzę

Nasz wywiad przekładamy kilka razy. W końcu udaje nam się spotkać. Pani Jolanta wybiera uroczą restaurację Piotra Najsztuba przy ulicy Mokotowskiej. Wchodząc do środka wzbudza mój podziw. Wkracza kobieta radosna i uśmiechnięta. Rozpoczynamy rozmowę o kobiecej dojrzałości, intuicji i boskich oczach George`a Clooney`a.b

REKLAMA



Pani medialny wizerunek to dystyngowana, silna, niewzruszona profesjonalistka, którą nie sposób wytrącić z równowagi. Czy taka jest Pani naprawdę?

- Jestem normalnym człowiekiem. Mój medialny wizerunek zupełnie mi nie przeszkadza. Staram się być zawsze dobrze przygotowana do tego, co robię i dlatego niewiele rzeczy jest w stanie mnie zaskoczyć i wytrącić z równowagi. To wynika przede wszystkim z doświadczenia. Pracą dziennikarską zajmuję się już tyle lat. Choć dzięki postępowi w wielu sprawach idziemy do przodu, to w pewnych sprawach świat się zatrzymał. Normy obyczajowe - zwłaszcza w sferze kontaktów międzyludzkich - aż tak szybko się nie zmieniają. W mediach zaś szybciej, bo same media przeżywają rewolucję.

alt
www.fajkowska.pl

Ale czy ktoś taki wizerunek Pani narzucił? A może Pani sama go sobie wykreowała?
- Nie zajmowałam się kreowaniem własnego wizerunku. Nikt też nade mną nie pracował. Nie do końca wierzę w to, że można całkowicie na nowo kogoś wymyślić. Owszem, można starać się coś zmienić, zwłaszcza od strony zewnętrznej, ale nie wierzę w totalną przemianę psychiczną. Akceptuję siebie, wiem też, jakie są moje wady i zalety. Wiem, które cechy powinnam wzmacniać. I to jest chyba najważniejsze.

Jak na co dzień postrzega Pani świat? Poważnie czy raczej w kategoriach czysto komicznych?

- Wbrew mojemu wizerunkowi, nie jestem aż tak bardzo poważną i uporządkowaną osobą (śmiech). Postrzegam świat w kolorowych barwach, pozytywnie, niezbyt surowo. Wiem, że świat poradzi sobie beze mnie, choć ja bez świata chyba nie. Nauczyłam się odsuwać od siebie to, co złe. Tak jak Scarlett O`Hara powtarzam sobie codziennie, że o sprawach przykrych, trudnych pomyślę jutro, a one do tego czasu może same się ułożą.

Dobra metoda psychologiczna?
- Najważniejsze to nie rozgrzebywać tego, co złe, nie dzielić wszystkiego na cząstki, nie analizować godzinami i zadręczać się. To nie ma sensu. Po jakimś czasie dostrzeżemy, że to, co na początku wydawało nam się czymś strasznym, nie do przejścia, nagle stało się proste.

Jak zatem znosi Pani dzisiejszą brutalną rzeczywistość i obcesowe zachowania ludzi?
- Bywa ciężko. I nie myślę tu już nawet o brutalności czy agresji, bo z tym na szczęście nie spotykam się na co dzień. Nie wywołuję takich sytuacji, albo po prostu nie bywam w takich miejscach, gdzie się to dzieje. Odpowiadając jednak na pani pytanie, mam na myśli coś zupełnie innego. Zostałam wychowana na osobę odpowiedzialną za siebie, za swoje słowo i że jeśli coś obiecuję, to staram się tego dotrzymać. Jeśli mówię, że wyślę komuś autograf, to robię to najszybciej, jak tylko mogę. Jeśli dostanę od kogoś email, to odpowiadam na niego. Ważne jest, by nikogo nie lekceważyć. Być porządną osobą, która zawsze znajdzie czas dla drugiego człowieka. Ludzie są dziś tak nieodpowiedzialni, niesłowni. Nie oszukujmy się jednak - tego typu zachowania wynosi się z domu.

Czy często zdarzają się Pani trudne chwile?
- Najtrudniejsze pojawiają się wtedy, gdy kobieta zostaje matką, gdy na świat przychodzi dziecko. Wtedy dopiero rodzą się poważne problemy, zmartwienia. Martwimy się o nie, o to, jaką drogę wybierze w życiu, czy spotka na niej właściwego człowieka. Chcemy przestrzec córkę, żeby nie powtarzała błędów matki, ale co z tego, skoro ona i tak robi swoje.

Kolekcjonuje Pani ciosy od życia?
- Kolekcjonuję zdjęcia i dobre chwile. A tak całkiem poważnie: nie można rozdrapywać ran. Staram się nie wracać do tego, co złe.

Należy Pani do tych kobiet, które za dużo widzą, za mocno czują, za bardzo domyślają się?
- A czy można za dużo myśleć?

Sądzę, że tak.
- Ja na pewno za dużo widzę.

Jest Pani specjalistką od wywiadów. Moimi ulubionymi są te z Woody Allenem i Paulem Mazurskym. Czy podczas całej swojej kariery dziennikarskiej zdarzyło się Pani kiedykolwiek zbesztać rozmówcę za nieudany wywiad?
- Zbesztać nigdy bym się nie odważyła, ale na przykład spotkanie z Johnem Travoltą podczas Festiwalu w Cannes było szczególne. W trakcie wywiadu przed kamerą zapytałam go, czy mógłby ze mną zatańczyć, a on odpowiedział: a masz tyle pieniędzy? Myślę, że mógł wybrnąć z tego bardziej elegancko. Ale sama też czasami dziwnie się zachowuję w trakcie wywiadu. Nigdy nie zapomnę rozmowy z Georgem Clooneyem. Byłam zasadnicza, konkretna, profesjonalna, a tu przede mną stał taki piękny mężczyzna.

On naprawdę jest taki piękny?
- Aż za bardzo. Za idealny. Ma wszystko piękne - oczy, twarz, ręce. Nawet ta jego siwizna... Ale poza tym to mądry facet, inteligentny, znakomity aktor i ciekawy reżyser. Nie dziwię się wcale, że jest szanowany i poważany w amerykańskim środowisku filmowym.

Zadam Pani teraz pytanie, które kiedyś zadała Pani Geri Halliwell: Ufa Pani ludziom, którzy Panią chwalą?
- Dlaczego mam nie ufać? Skoro chwalą, to robią to szczerze, od serca, bo przecież nie muszą. Wierzę w dobroć ludzi, w ich dobre intencje. Naiwność z mojej strony? Najcenniejsze dla mnie komplementy i pochwały są te, które prawią mi kobiety. Nie mężczyźni. Powiedzenie drugiej kobiecie komplementu, pochlebstwa wymaga więcej wysiłku, odwagi.

A czym dla Pani jest intuicja? Czy potrafi Pani intuicyjnie ocenić ludzi i wyczuć, która z osób kręcących się wokół Pani ma szczere intencje, a która chce Panią skrzywdzić?
- Nie jestem podejrzliwa, raczej łatwowierna. Zakładam, że ludzie są dobrzy. Przejechałam się parokrotnie na tym, ale to wcale nie pomogło mi w tym, by zmienić nastawienie do ludzi. Szkoda czasu na kombinowanie, intrygowanie, judzenie, kłamstwo. Łatwo się później pogubić.

Czy wolno ufać mężczyznom?
- Tak ten nasz świat jest skonstruowany, że są kobiety i mężczyźni. Nie mamy innego wyjścia. Musimy im ufać, ale w sposób ograniczony.

Czy szczęście zależy od wieku?
- Oczywiście.

Dlaczego zatem niektórzy ludzie są szczęśliwi, a inni nie?
- To zależy od ich nastawienia do świata. A jak pomóc szczęściu? Na pewno warto się wyspać, żeby rano nie mieć złego humoru (śmiech). Wtedy od razu optymistyczniej patrzymy na świat, oko nam się błyszczy, a to powoduje, że radośniej odbieramy ludzi. Pytanie, czym jest szczęście? Na pewno jest to próba znalezienia wewnętrznej harmonii. Ta harmonia przychodzi właśnie z wiekiem.

Barwy szczęścia?
- Na pewno zieleń. To kolor mojej szczęśliwości, arkadii, miejsca, w którym mieszkam. Mam pod Warszawą dom z pięknym ogrodem, w którym czuję się cudownie. Spokój, dobry klimat... i kochany człowiek blisko.

Kto jest dla Pani ikoną, symbolem nieprzemijającej kobiecości?
- Moja mama. Jest piękną, spełnioną, oczytaną, szczęśliwą kobietą. W dobrym związku małżeńskim od 55 lat. Zazdroszczę jej, że raz postanowiła, wybrała i udało się. Dzisiaj jest to tak rzadkie. Poza tym jest bardzo efektowna. Dba o siebie, chociaż jest już starszą panią. Energiczna. Chce się właśnie zapisać na kurs komputerowy. Zadowolona z dzieci, wnuków.

Wiele dojrzałych kobiet uważa, że wraz z wiekiem jest w nas więcej akceptacji dla własnych wad. Dopiero z czasem uświadamiamy sobie, że nikt nie jest doskonały i zaczynamy siebie lubić.
- Wraz z wiekiem na pewno jesteśmy bardziej świadome własnych ograniczeń. W miarę upływu czasu we mnie też jest więcej akceptacji dla moich wad. Już nie staram się z nimi na siłę walczyć. Nobody’s perfect /nikt nie jest doskonały/, trzeba polubić siebie, aby czuć się ze sobą dobrze.

Czy dojrzałość idzie w parze z wewnętrzną harmonią?
- W młodości jeszcze nie do końca wiemy, co jest ważne, a co tylko przelotne. Z latami patrzy się na życie nieco spokojniej. Nie ma już tej nerwowości. Przestajemy komuś coś na siłę udowadniać. Poza tym dojrzałość to świetny moment, by przypomnieć sobie o własnych potrzebach. Nie warto mieć wyrzutów sumienia, jeśli robimy coś tylko dla przyjemności. Mamy do tego prawo. Otaczajmy się osobami pozytywnie nastawionymi do życia i same dostrzegajmy jego jaśniejsze strony.

Czego zatem życzyłaby Pani naszym Czytelniczkom?
- Żeby istniała solidarność kobiet, które chcą realizować siebie, swoje pasje. Które będą walczyć o zmianę wciąż jeszcze nierównego traktowania kobiet. Patrząc na statystyki widzimy, że kobiety nadal zarabiają średnio o 20 procent mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach. Tylko dlatego, że są kobietami. Życzę także mądrych, dobrych, eleganckich mężczyzn wokół nas.

Dla KrosnoCity.pl
Rozmawiała: Ilona Adamska
Imperium Kobiet

  • autor: Ilona Adamska, Imperium Kobiet

Skomentuj

Wypełnienie pól oznaczonych * jest obowiązkowe.

 

KONTAKT Z REDAKCJĄ

KrosnoCity.pl
tel. 506327412
redakcja@krosnocity.pl

Dział reklamy i biuro ogłoszeń:
tel. 506 327 412
reklama@krosnocity.pl

Zaloguj lub Zarejestruj się

Zaloguj się

Zarejestruj się

Rejestracja użytkownika
Anuluj