Zaloguj
Zarejestruj się
KrosnoCity.pl
 
 
 

Unia tak, Euro nie – wywiad z Tomaszem Porębą

Czy polskie wina są dobre? Czy w Parlamencie Europejskim Polacy współpracują? Co spowodowało, że PiS przegrał wybory? Dlaczego wraca temat kary śmierci? Czy Polska powinna pozostać poza strefą Euro? Między innymi o tych sprawach mówi Europoseł Tomasz Poręba w wywiadzie dla KrosnoCity.

REKLAMA


alt

Tomasz Poręba (ur. 1973) – Poseł Parlamentu Europejskiego. Historyk i politolog. Absolwent podyplomowych Studiów Europejskich organizowanych przez Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet w Maastricht. Pracował w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, następnie w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie. Był także pracownikiem Biura Krajowego PiS, gdzie pełnił funkcję kierownika działu ds. informacji i wizerunku. Pracował w Brukseli, jako Główny Doradca Grupy Unia na Rzecz Europy Narodów w Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Był także rzecznikiem prasowym PiS w Parlamencie Europejskim. W wyborach w roku 2009, zdobywając rekordową liczbę głosów w regionie podkarpackim (85.475), został posłem Parlamentu Europejskiego. Jest wiceprzewodniczącym delegacji Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim, członkiem prezydium Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. W czasie wyborów parlamentarnych w 2011 roku był szefem sztabu PiS.

Wielokrotnie Pan podkreślał, że w Parlamencie Europejskim będzie zabiegał o rozwój Podkarpacia. Czy możliwa jest współpraca z europosłami innych ugrupowań, ponad podziałami politycznymi?
W przeciwieństwie do polskiego sejmu w PE jest mniej takich zagadnień, które dotyczą kwestii politycznych, związanych z partiami politycznymi. PE zajmuje się bardziej generalnymi sprawami, takimi jak bezpieczeństwo energetyczne, rolnictwo, polityka spójności. W tych sprawach jest daleko idący consensus pomiędzy polskimi posłami do PE. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś reprezentujący PO, PSL, PiS czy SLD nie chciał działać na rzecz zwiększenia budżetu Unii Europejskiej, zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego Polski czy dla wyrównania dopłat dla rolników. W PE Polacy rzeczywiście w miarę zgodnie współpracują, a różnice w polskiej polityce nie mają przełożenia na pracę w PE.

alt

Jeżeli mowa o Unii Europejskiej, to chyba najważniejszym obecnie tematem jest kryzys w strefie Euro. Jak Pan odnosi się do tej sytuacji?
Sytuacja jest absolutnie poważna. Wiadomo, co się stało w Grecji, zagrożone są kraje południowej Europy, ale bardzo niewiele osób mówi, że poważne problemy mają też Niemcy. Niemcy naciskają na inne kraje, by wzmocnić dyscyplinę budżetową, a same mają olbrzymi wzrost długu publicznego z 62 miliardów na 83 miliardy Euro. Wzrasta również deficyt budżetowy. Niemcy same prowadzą dość luźną politykę gospodarczą i tak naprawdę zadłużają się w tempie podobnym jak Grecja, Hiszpania, Portugalia czy Włochy. Z punktu widzenia polskich interesów nie ma innej drogi na wyjście z tej sytuacji jak pozostanie jak najdłużej poza strefą Euro. Wprowadzenie Euro w Polsce skończyłoby się katastrofą.

Dlaczego?
Dlatego, że politykę finansową kreuje Europejski Bank Centralny, a jego najważniejszym instrumentem stymulowania lub spowalniania gospodarki są stopy procentowe. Gdybyśmy weszli do strefy Euro, musielibyśmy zaakceptować te same stopy procentowe. Gdybyśmy to zrobili, to nasz rozwój zostałby stłumiony do zera lub był jeszcze niższy.

Mówi Pan trochę jak eurosceptycy z frakcji „Wolność i Demokracja”, twierdzący, że jedna waluta nie jest dobra dla tak zróżnicowanych gospodarek.
Ja mówię, jak Prawo i Sprawiedliwość mówiło od początku. Przestrzegaliśmy, przestrzegamy i będziemy przestrzegać, żeby nie wchodzić do strefy Euro w tym momencie. Słynny ekonomista i noblista, nieżyjący już Milton Friedman mówił, że pozostawanie w strefie Euro w czasie kryzysu jest tak jakby statkowi w czasie sztormu przyspawać kotwicę, żeby nie mógł decydować o tym, jak zachować się w czasie burzy. My mamy własną politykę fiskalną, politykę gospodarczą. Niepokoi to, co powiedział w Berlinie minister Sikorski, to znaczy oddanie dużej części suwerennych decyzji państwa Polskiego Unii Europejskiej. To na pewno nie byłoby dla Polski korzystne. Niestety rząd Tuska pół roku temu przystąpił do paktu „Euro Plus”. To oznacza między innymi wyrównanie podatku CIT w Europie. W Polsce jest 21%, w Niemczech jest 33%. Gdyby doszło do wyrównania, to atrakcyjność polskiej gospodarki spada. Mimo wszystko dołączyliśmy do tego paktu bez jakiejkolwiek konsultacji w polskim parlamencie, z polskim społeczeństwem. I teraz jest podobnie, polski minister spraw zagranicznych, a przypomnę, nie usłyszeliśmy nt. celów polityki zagranicznej w expose premiera, postanowił prezentować te cele w Berlinie. Myślę, że to się samo komentuje. Gdyby polski rząd naprawdę poważnie traktował polski interes narodowy, to minister Sikorski już by nie był ministrem.

alt

Czyli przechodzimy do polskiej polityki, przed ostatnimi wyborami był pan zaangażowany w kampanię, jako szef sztabu PiS. Jak Pan ocenia tę kampanię?
Na pewno to było dla mnie nieprawdopodobne i ogromne doświadczenie. Wiele rzeczy na pewno przyda mi się w przyszłości. Jestem rozczarowany, że nie udało się wygrać wyborów, a robiliśmy wszystko, żeby było inaczej. Staraliśmy się prowadzić kampanię w sposób przemyślany, profesjonalny, z wykorzystaniem badań, ekspertyz, analiz. Bez wątpienia zadecydował ostatni tydzień i ogromna nagonka na PiS związana z przekręceniem słów Jarosława Kaczyńskiego o Angeli Merkel. Byliśmy też świadkami niezwykłego serwilizmu byłych ministrów spraw zagranicznych, którzy zamiast bronić polskiego premiera, nie odpowiadać na zaczepki niemieckich mediów przekręcających wypowiedź Kaczyńskiego, wystosowali list solidaryzujący się z Merkel. Na pewno zaszkodziła nagonka medialna, ten spot pokazujący w negatywny sposób Prawo i Sprawiedliwość, wyborców PiS, łącząc nas z bandziorami na pewno nam nie pomógł. Nie udało się zmienić tej bardzo negatywnej twarzy przyklejonej nam przez media. Nie udało się tej etykietki, te resentymenty względem PiS, stale podgrzewane sprawiły, że wyborcy po raz drugi zagłosowali na Platformę Obywatelską. Jest to moja porażka, nasza porażka. Z drugiej strony mamy te 30%, które jest dobrą bazą dla rozwoju Prawa i Sprawiedliwości w przyszłości.

Czy Pana zdaniem PiS mogło zaszkodzić to, że nie podejmowaliście rękawicy na sali sądowej. Tym samym, odbijało się to w mediach, że „PiS kłamie”.
Gdybyśmy mieli gwarancję, że procesy będą rozpatrywane w sposób uczciwy i niezależny, to może byśmy się zdecydowali. Uznaliśmy, że po pierwsze, nawet przy sprawach ewidentnych nie ma żadnej gwarancji, że wygramy, a wiadomo, czym byłaby porażka, gdybyśmy w takim procesie uczestniczyli. Po drugie, uznaliśmy, że nie będziemy prowadzić kampanii w sądach. Uważamy, że to jest słabość PO, że nie odnosi się do argumentów w debacie publicznej, tylko kieruje sprawy do sądu. Gdyby nie liczne przykłady z kampanii prezydenckiej, kiedy ewidentne sprawy do wygrania przegrywaliśmy, może byśmy się w to angażowali.

alt

Czy ten wynik wyborczy, przegranie wyborów, może być przyczyną odejścia „ziobrystów” z PiS?
Ja obserwowałem „kurzystów”, bo ja ich nazywam „kurzystami” w czasie kampanii wyborczej. Oni grali na siebie, robili najazdy na województwa, gdzie promowali ludzi wybranych z listy, nawet nie informując szefa okręgu. Organizowali konferencje prasowe, tak jak we Wrocławiu, w biurze szefa Okręgu, bez informowania go w ogóle o tym. To na pewno nam nie pomagało, to rozbijało kampanię wyborczą. Ja to obserwowałem od środka i mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że nie jest tak, jak oni teraz mówią, że „zostali zaskoczeni”. Oni się przygotowywali do tego od bardzo długiego czasu. Chcieli stworzyć własną frakcję i walczyć o przywództwo w PiS. Teraz ich celem są wybory do PE, a nie reformowanie czy modernizowanie Polski. Każdy kto zna rządy posła Ziobry w PiS w Krakowie, gdzie każdy, kto miał inne zdanie był wycinany czy posła Mularczyka albo Kurskiego na Pomorzu, to mówienie o „wpuszczeniu powietrza do PiS” włoży między bajki.

Za sprawą PiS powraca temat przywrócenia kary śmierci, czy to pomoże PiS, czy Pan, jako polityk PiS jest za karą śmierci?
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że średnia kara za brutalne morderstwa, a przykładów mogę podać wiele, to jest 7 lat, a za brutalne gwałty, w tym na dzieciach i nieletnich, to jest 2 i pół roku, przestępcy, którzy otrzymują wyrok 25 lat wiezienia wychodzą po 10 czy 12 latach, to powinniśmy poważnie myśleć o zaostrzeniu prawa karnego. Jestem absolutnie za tym, również kara śmierci powinna być taką forma, która odstraszałaby przestępców, tych najbardziej brutalnych morderców. Nie dajmy sobie wmówić, że wylecimy za to z Unii Europejskiej, nie dajmy sobie wmówić, że jest to jakaś niehumanitarna kara. Japonia, Stany Zjednoczone oraz wiele innych krajów ma karę śmierci i nie robi się z tego problemów. Jeżeli popatrzymy na sprawców brutalnych zabójstw, którzy wychodzą z więzienia i powtarzają te same czyny, to myślę, że każdy powinien się zastanowić czy jednak nie należy przywrócić kary śmierci.

Może na koniec temat lżejszy, promocja Podkarpacia w PE i inicjatywa zmiany prawa dla winiarzy.

Ja się bardzo cieszę, że udało się w PE zorganizować promocję podkarpackiego wina i wyrobów regionalnych: wędlin, chleba. Przyszło setki ludzi, nikt nie wiedział, że w Polsce produkuje się wino, że jest to tak dobre wino i pytali, gdzie je można kupić. Tu, z tego regionu też byli winiarze z okolic Jasła i Krosna. Natychmiast wystosowałem pismo do Marszałka Sejmu, do polskiego parlamentu, wspólnie z winiarzami, gdzie wskazaliśmy sprzeczność prawa polskiego z unijnym, w tym zakaz sprzedaży własnych wyrobów. Udało się to prawo zmienić, co umożliwi rozwijać winiarzom własną działalność, w tym turystyczną. To jest bardzo ważne, bo sprzedaż wina z własnej winiarni jest często związana z agroturystyką. Uważam, że jest to wielka szansa dla Podlkarpacia, nie tylko Dolina Lotnicza, co jest bardzo ważne, nie tylko Uniwersytety i nowoczesne technologie, ale też ten wymiar ekologicznej turystyki, winiarstwa, może być fantastycznym kołem zamachowym promocji województwa.

alt

W związku z promocją wina w Jaśle i Krośnie organizowane są cykliczne imprezy. W Krośnie tegoroczny „Festiwal Wina” był pod patronatem Parlamentu Europejskiego. Europosłowie nas jednak nie odwiedzili, za to Pan był w tym czasie dosłownie o wyciagnięcie ręki, bo w Jaśle.
Nie zostałem zaproszony do Krosna. Przykro mi, że nie dostałem tego zaproszenia. Myślę, że w takich sprawach nie powinniśmy kierować się sympatiami politycznymi, tylko tym, co możemy zrobić dla Podkarpacia.

Przyjechał Pan do Krosna w związku z konkursami dla młodzieży.

Dwa konkursy ogłosiliśmy wspólnie z posłem Piotrm Babinetzem. Jeden dotyczy Konstytucji 3 Maja, drugi piosenki niezależnej w 30-lecie istnienia Solidarności. Zwycięzcami są uczniowie z Krosna i powiatu krośnieńskiego. Nagrodami są wycieczki do Brukseli i Parlamentu Europejskiego. To jest coś, co robię konsekwentnie. Organizuję konkursy, zabieram młodzież do Brukseli. Ponad 60 osób zakończyło już staże u mnie w Brukseli, a ponad 300 było na wycieczkach do PE. W przyszłym roku zabieram na wycieczkę grupę wolontariuszy z krośnieńskiego hospicjum, żeby bliżej poznali funkcjonowanie Unii Europejskiej, a może i odwiedzimy hospicjum w Brukseli.

Rozmawiał Piotr Dymiński
Foto: archiwum

  • autor: Piotr Dymiński

5 komentarzy

Skomentuj

Wypełnienie pól oznaczonych * jest obowiązkowe.

 

KONTAKT Z REDAKCJĄ

KrosnoCity.pl
tel. 506327412
redakcja@krosnocity.pl

Dział reklamy i biuro ogłoszeń:
tel. 506 327 412
reklama@krosnocity.pl

Zaloguj lub Zarejestruj się

Zaloguj się

Zarejestruj się

Rejestracja użytkownika
Anuluj