Opłata za wywóz tego rodzaju odpadów jest formą kary dla osób, które zamiast zawierać umowę na pojemnik odpowiedniej wielkości zbierają śmieci wokół kubła. Takie zachowanie mogłoby być zrozumiałe pod warunkiem, że wywóz takich śmieci byłby tańszy niż zwykłe opróżnianie pojemników. Jednak nic z tych rzeczy. Jakkolwiek by tego nie liczyć to już wg dotychczasowej stawki było to rozwiązanie całkowicie nieopłacalne.

Gdyby ktoś regularnie produkował tak gigantyczne ilości odpadów (1 m³ to przecież 1000 litrów) to znacznie taniej wyszłoby mu podpisać umowę na odpowiednio częste opróżnianie wystarczająco dużych pojemników. W przypadku gdy góra śmieci powstaje sporadycznie, np. podczas sprzątania strychu czy niemal codziennego grillowania w lecie, to taniej jest zakupić odpowiednią ilość worków 120 litrowych po 6 zł sztuka, gdzie koszt odbioru śmieci wliczony jest w cenę worka.

W ten sposób możemy wywieźć 1000 l odpadów za 54 zł. To już znacznie mniej niż 90 zł, prawda? Co więcej w takich przypadkach z pewnością śmieci da się przynajmniej częściowo posegregować (np. oddzielić szkło), tymczasem worek na odpady wstępnie posegregowane kosztuje jedynie 1,50 zł (wliczony koszt odbioru), zatem koszty można jeszcze bardziej obniżyć. Wszystko to oczywiście bez upomnień, interwencji Straży Miejskiej czy mandatów, które mogą grozić właścicielom posesji, na których zalegają śmieci. Wspomniane worki dostępne są w siedzibie „KROeko” i w wybranych sklepach na terenie miasta.

Między innymi z tych powodów sprawa gromadzenia odpadów dotyczy bardzo nielicznych przypadków. Tu pojawić się może pytanie, czy jeżeli dotychczasowa różnica kosztów nie skłoniła niektórych osób do zmiany zachowania to czy podwyżka może tu coś zmienić? Gromadzenie śmieci już było nieopłacalne i nadal takie zostanie (ewentualnie koszt za wywóz 1000 l wzrośnie o 30 zł), sama „patologia” może jednak zmienić swój charakter, a odpady trafią np. na dzikie wysypiska.

Piotr Dymiński
Foto: Mateusz Głód, stock