Nad Europą Północno-Zachodnią i Północną wciąż trwa oddziaływanie cyrkulacji cyklonalnej. Główne centrum rozległego niżu jest w tej chwili znajduje się nad Islandią. Niebawem jednak rozpocznie się proces łączenia wyżu azorskiego ze słabym wyżem znad Rosji. Proces ten rozpocznie się od zmian w polu geopotencjału w środkowej troposferze, potem widoczny będzie też przy powierzchni ziemi i na poziomie morza.
Polska w połowie tygodnia termicznie podzielona, na północ od linii Zielona Góra - Terespol wciąż napływa ciepła, a miejscami gorąca masa powietrza polarno-kontynentalnego (napływająca z północnego wschodu od wyżu skandynawskiego znad północno-zachodniej Rosji i Skandynawii, przez Białoruś, po tę część naszego kraju), natomiast nad całe Podkarpacie wczoraj wieczorem napłynęła już znacznie chłodniejsza, również polarna, ale morska masa powietrza (kształtująca się nad północnym Atlantykiem, w rejonie Islandii, napływająca jeszcze przez Niemcy, Czechy, stamtąd wędrując do południowej Polski).
Po kilku gorących, a okresami nawet upalnych dniach, czas na zmianę pogody. Polska leży w klimacie umiarkowanym, ciepłym, lecz przejściowym i tu nadmierna stabilizacja w pogodzie nie trwa wiecznie. Środek tygodnia to okresowe opady przelotne i burze. Słońce także się pojawi, ale głównie w czwartek. Także temperatury ulegną zmianie, bo słupek rtęci nie będzie już przekraczał granicy 30 °C, ale wzbijać się będzie w najcieplejszych momentach dniach swobodnie ponad granicę 20 °C, w czwartek dobijając do prawie 25 °C.
Koniec tygodnia jest gorący, ale nie upalny. Temperatury maksymalne wyraźnie przekraczają 25 °C (tyle w polskiej meteorologii wystarczy do "dnia gorącego"), ale nie osiągają ani nie przekraczają 30 °C (przynajmniej tyle potrzeba, aby wystąpił upał). Wydaje się, że na pierwszy dzień upalny w Krośnie w tym roku jeszcze poczekamy, bo początek przyszłego tygodnia, jeśli chodzi o temperaturę, ma być podobny względem końca tego nam ubiegającego, a od środy temperatury wyraźnie spadną. Co jednak dość istotne - stopniowo wzrastać będzie prawdopodobieństwo burz, najwyraźniej od wtorku począwszy.
Nadszedł wreszcie kres niskich jak na tę porę roku temperatur powietrza i opadów deszczu, charakterystycznych w polskim klimacie dla końca czerwca i początku lipca, nazywanych deszczami świętojańskimi. Przed nami nareszcie długo wyczekiwana odmiana. Zmiany w polu termobarycznym zachodzą w taki sposób, że nad Islandią i całą Europą Zachodnią rozbudowuje się rozległy i aktywny układ niskiego ciśnienia, natomiast nad Europę Środkowo-Wschodnią od południa zaczyna wbijać się klin geopotencjału.
Dziś rozpoczął się najcieplejszy w polskim klimacie miesiąc roku, a w polu ciśnienia wciąż brak wyraźnej stabilizacji. Znajdujemy się w cyrkulacji obojętnej, w której niże i zatoki niskiego ciśnienia oddzielane są mobilnymi wyżami przegradzającymi, utrzymującymi się zwykle od kilkunastu godzin do maksymalnie półtorej doby, stąd na nudę i jednostajność w pogodzie narzekać z pewnością nie możemy.
Tym razem pogoda trafiła wręcz idealnie - ostatni weekend czerwca i jednocześnie pierwszy weekend wakacji pod względem pogody był chyba najlepszy z możliwych. Uczniowie, zmęczeni trudami długiego roku szkolnego, mogli oddać się zasłużonemu wypoczynkowi na świeżym powietrzu, natomiast osoby dorosłe odetchnąć po kilku dniach pracy.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
W PORTALU
REKLAMA
TO I OWO
REKLAMA
REKLAMA